poniedziałek, 31 października 2011

Zwierzę to życie - komentarz do akcji 29.10.2010

„JEDNE KOCHASZ, DRUGIE ZJADASZ”

Zwierzęta, z uwagi na ich deklarowaną niższość pod względem intelektualno-kognitywnym, są w obecnym świecie traktowane jak przedmioty. W mniejszym lub większym stopniu oczywiście: o naszych domowych towarzyszy często troszczymy się i ubolewamy, gdy ciężko chorują lub umierają. Mało kto jednak przyznaję prawo do takiej samej troski i szacunku zwierzętom hodowlanym, które hoduje, a raczej produkuje, oraz zabija (CELOWO), z dala od codzienności, w szczelnie zamkniętych budynkach rzeźni, tak by ich rozpacz i cierpienie nie epatowało w naszą perfekcyjnie opracowaną rzeczywistość. Coraz większe areały rolnicze ulegają likwidacji, miasta rozrastają się, a człowiek nieraz nie ma nawet styku z towarzyszącymi nam dawniej krowami, świniami, kaczkami, kurami i innymi zwierzakami. Postać, w jakiej je ogląda, to apetycznie różowa i pachnąca szynka, wędzony boczek, czy oskubane udko schludno opakowane w folię.

I tutaj rodzi się problem: tak bardzo dystansujemy się od postrzegania kwestii zabijania innych gatunków jako coś złego, że nawet same „produkty odzwierzęce” nazywamy inaczej: i tak mamy „wołowinę”, a nie „krowę”, „wieprzowinę”, a nie „świnię”. Już same nazwy sugerują nam, że kupujemy produkt, który – śmiem mniemać – produkuje się sam, a nie przez męczarnie i śmierć żywego stworzenia. Ciekawe czy tak chętnie sięgalibyśmy po mięso i wędliny, gdyby oznaczane były etykietkami „krowa”, „świnia”, „sarna” itd.

LET IT BE…

„Wszystko, co żyje, jest święte”, pisał William Blake, brytyjski pisarz – wizjonarz. Bez względu na to, czy się z tym zgadzamy, czy nie, czy operujemy bardziej religijnymi, czy świeckimi terminami, niezaprzeczalnym jest fakt, że życie ma swoją wartość. I że nie możemy wartościować tej wartości mówiąc, że jedno życie jest bardziej warte, niż inno, co często robimy, patrząc z perspektywy homo sapiens, gatunku nadrzędnego. My rodzimy się i dajemy sobie prawo do umierania w momencie, gdy przychodzi na to pora, jednocześnie odmawiając tego prawa innym istotom. Co więcej, nie pozwalamy im nawet godnie przeżyć swojego życia, degradując je na starcie do pozycji przedmiotu i produktu i zabraniając im podstawowego prawa” do poszanowania życia.

Stąd nasza ostatnia akcja, która celowo nawiązuje do jednego z najważniejszych, katolickich świąt – Święta Zmarłych. Jego esencją jest pamięć o bliskich i pielęgnowanie ich wizerunku w naszych wspomnieniach. Nie chcemy prowokować, przyrównywać ludzi do zwierząt i wartościować – nie ma tu na to miejsca. Naszym celem jest podkreślenie faktu, że tak uwielbiane i ogólnie dostępne (w nadwyżkach) „mięsko” jest pozostałością po życiu, które zostało brutalnie uwarunkowane i zniszczone tylko po to, by zaspokoić nasze równie uwarunkowane gusta kulinarne, które – w dzisiejszych czasach - nie ma już swojego racjonalnego uzasadnienia.

Chcemy, by ludzie zdali sobie sprawę z tego, że ZWIERZĘ TO ŻYCIE i by – nawet będąc osobnikami typowo mięsożernymi – zrozumieli jak wielkim poświęceniem jest odbieranie życia innym istotom wyłącznie do celów (nad)konsumpcyjnych. Zapalając znicze w centrum miasta pragniemy zwrócić uwagę na wartość życia, która nie może być klasyfikowana, mierzona kilogramami i gramami, i która wymaga szacunku. 1 listopada cmentarze migotają kolorowymi lampkami - to piękna i cenna tradycja pamięci o bliskich. Nie chodzi nam o to, byśmy tego dnia jednocześnie zapalali znicze dla zwierząt, co wielu uznałoby za – posługując się terminologią religijną – bluźnierstwo. Chodzi o to, by zapalić płomień w naszym umyśle, który pozwoli nam dostrzec, że życie zwierzęce, tak zdegradowane i zaprzeczone, jest samo w sobie wartością, którą trzeba uszanować. Przechodząc na wegetarianizm, czy weganizm, ograniczając spożycie mięsa i produktów zwierzęcych, zwłaszcza tych pochodzących z chowu hodowlanego, czy też mając świadomość cierpienia, jakim okupione są mięsne posiłki.

Biel to niewinność, czerwień – krew. Metafora kanadyjskiej flagi

Biały puchacz na warstwie lodu, pocieszny, bo taki niezaradny, wzruszający, bo widać, że czarne oczęta i nos cieknące, próbuje ruszyć się z miejsca, bezskutecznie, bo ruch to jeszcze nowość dla niego. Bo nie nauczył się jeszcze jak pokonywać lód i przeszkody, które na nim, bo nawołuje mamy jak małe dziecko rodzicielki, a na jego niemowlęcy płacz odpowiada tysiąc innych – pewnie dziesiątki takich maleństw dokonuje jednocześnie takich prób „stawiania pierwszych kroków”, bo ciężko sposób poruszania się fok nazwać chodzeniem. Maluch próbuje, nawołuje, wreszcie opada w zrezygnowaniu. Jest bezsilny, zbyt słaby, nie jest w stanie ruszyć się z miejsca, odpłynąć – bo przecież jeszcze nie umie…Po prostu kładzie się na lodzie i czeka.

Na to, że za chwilę pojawi się człowiek, który bez grama człowieczeństwa i szacunku wobec jego niemowlęctwa go zastrzeli– w najlepszym przypadku, w gorszym - zatłucze go pałką na śmierć, w najgorszym – zedrze z niego jego drogocenne, białe futerko, które tak wielu ludzi ceni ze względu na jego „walory estetyczne/dotykowe” – bo chyba dlatego tak dobrze się ono sprzedaje???

Czy w taki sam sposób postąpił by ze szczeniakiem swojej suki czy z kociętom kotki? Pytanie zdaje się być retoryczne, choć zaczynam się zastanawiać nad zdolnościami sadystycznymi takich ludzi i nad tym czy przypadkiem nie byliby skłonni zranić człowieka. Ale nie w tym rzecz.

Rzecz w tym, że te małe, bezbronne stworzenia do złudzenia przypominają naszych domowych pupili. Te same pyszczki, nawoływanie jak u małych dzieci. Czy fakt, że ich futro jest szczególnie piękne w okresie kilkutygodniowym skazuje ich bezwzględnie na ludzkie okrucieństwo i maksymalizowaną eksploatację, służącą niczemu innemu jak zaspokojeniu kolejnych zachcianek???

Mieszkając w Polsce nie wiemy o wielu rzeczach – i dobrze to dla nas, i źle. Dobrze, bo wydaje się, że wielu z nich zmienić nie możemy. Źle, bo w każdej sprawie możemy zrobić choć 1 mały krok w przód, jak w przypadku zarzynanych na masową skalę fok.

Zaczyna się okres polowań na foki, które potrwają do maja. Mają one miejsce głównie na wschodzie Kanady, u wybrzeży Nowej Funlandii, Labradoru i w Zatoce św. Wawrzyńca. Prócz Kanady polowania organizują również Namibia, Grenlandia i Norwegia, przy czym polowania te nie są bynajmniej podstawowym źródłem dochodu tych państw. Ba, nie są one nawet elementarnym źródłem dochodu dla polującej ludności, stanowią pewnego rodzaju „dorobek” do podstawowej pensji.

(No bo co, można sobie przecież pomordować kilkaset fok i ma się kilka dolarów w kieszeni więcej.)

Polują głównie na foki grenlandzkie, kapturowe i szare, tłumacząc się potrzebą redukowania ich populacji, która doprowadza do zmniejszenia zasobów dorsza – co jest argumentem dość ciekawym, gdyż do czasu przybycia człowieka na ląd północnoamerykański te dwa gatunki istniały sobie równolegle, bez drastycznych spadków czy wzrostów.

Jednak to Kanada jest najbardziej atakowana przez ludzi myślących, a raczej czujących – bo przecież kanadyjscy politycy i businessmani też myślą – o kasie. Rząd Kanady wspiera polowania, wydając kolosalne sumy pieniędzy - gdy Unia Europejska wprowadziła w 2009 zakaz importu produktów z fok pochodzących z polowań komercyjnych (to te, o których piszę – choć niestety są też polowania ludności rdzennej, Innuitów, którym zezwala się już na handel z krajami europejskimi), zaczął on współpracę z Chinami, wiadomo – potęgą rynkową, a jednocześnie chłonnym rynkiem zbytu. „Show must go on”, right?

Kilka państw wprowadziło już całkowity, radykalny zakaz handlu produktami z tych pięknych stworzeń, które nieraz nie przeżywają pierwszego miesiąca życia. Luksemburg (2004), Niemcy (2006), Belgia (2007), Holandia (2007), Stany Zjednoczone (1972!!! byli najbliżej, tym samym najbardziej świadomi), Meksyk (2006). Unia Europejska przegłosowała w maju 2009r. wprowadzenie zakazu importu wyrobów z fok na teren UE, tym samym wymagając na Polsce, która do tej pory była znaczącym ich importerem, takie same rezolucje. Nie znaczy to jednak, że Kanada przestała polować.

I nie znaczy to, że przestanie

Co nie zmienia faktu, że trzeba działać – pisać, podpisywać, organizować się w większe grupy, stawiać opór i jako świadomi swych wyborów konsumenci żądać kwestii podstawowej – poszanowania życia stworzenia, które różni się od nas wieloma cechami poza jedną – zdolnością do odczuwania bólu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

A to, co dzieje się na wybrzeżach Kanady ciężko nazwać bólem – to NIEWYOBRAŻALNE CIERPIENIE istot, które nie są nawet w stanie obronić się używając kłów, czy pazurów, ani uciec, gdyż nie są one w stanie nawet sprawnie się poruszać!!! Freud (i kilku innych) twierdzi, że w naturze istnieją 2 instynkty w momencie zagrożenia: ucieczki i walki. Foki nie są w stanie wykorzystać żadnego z nich.

I gdy nauczona doświadczeniem, dorosła foka może na widok człowieka uciec, lub stawiać choć minimalny opór (dla niej maksymalny), jej dzieci nie mają najmniejszych szans - A TO ONE PADAJĄ NAJCZĘŚCIEJ OFIARĄ LUDZKICH CYBORGÓW – bo nie jestem w stanie wyobrazić sobie tych facetów jako ludzi.

ŁĄCZNIE GINIE ICH OKOŁO 60 000. Bo łatwo je zabić, bo jest z tego kasa.

Bo człowiek jest mądry, bo ma strzelby i haka piki (podobne do czekana narzędzie), bo jest większy, szybszy, sprawniejszy. „Zwycięża silniejszy” – ktoś powie. Tak, ale w naturze, nie w „cywilizacji”, przez najmniejsze z możliwych „c”. Naturalnym wrogiem foki byłby wtedy niedźwiedź polarny, czyż nie?

Wiele z tych maleństw (około 40%) jest żywcem obdzierana ze skóry, bo myśliwi nie kwapią się sprawdzać, czy ofiara jeszcze żyje. Cześć z nich (cudem!!!) ucieka i umiera w skutek odniesionych obrażeń, lub po prostu tonąc.

Co najlepsze, 70% Kanadyjczyków jest przeciwnych polowaniom na foki. A Rząd nie robi sobie z tego nic.

POKAŻ MY MU WIĘC, ŻE JEST NAS WIĘCEJ!!! To nie wymaga wiele. Wystarczy podpisać się pod petycją Empatii, lub samemu wysłać list do ambasadora, lub innych czołowych polityków. Można wesprzeć konkretne organizacje, które od lat walczą z bezwzględną chciwością człowieka i skrajnym sadyzmem. Można wiele, naprawdę. Te zwierzaki nie mogą się bronić na podstawowym, fizycznym poziomie.

„LET’S SCREAM FOR THOSE WHO CAN’T SPEAK!!!!!”

Weg(etari)anizm - fakty i mity

Wegetarianizm – wielu ludzi słysząc to słowo automatycznie kojarzy je z nową, wyłącznie żywieniową modą polegającą na wyrzekaniu się jedzenia mięsa i na odżywianiu się owocami i warzywami, co zdaje się być niekorzystne dla zdrowia. Panuje przekonanie, że wegetarianie mają liczne niedobory składników pokarmowych, tj. aminokwasy i białko, oraz częściej chorują na anemię, nie wspominając już o szeregu innych chorób i dolegliwości powszechnie wiązanych z wegetarianizmem. Ponadto, osoby propagujące bezmięsna dietę ze względu na śmierć milionów zwierząt uważa się zazwyczaj za pewnego rodzaju fanatyków, którzy zagrażają tradycyjnemu, polskiemu stylowi życia, opartemu w dużej mierze na porannej kanapce z szynką, popołudniowemu obiadowi ze schabowym, czy wieczornej kolacji z kabanosami. Czy jednak wszystkie te stereotypy są prawdziwe? Czy wegetarianizm jest rzeczywiście nowością w świecie kulinarno-filozoficznym i prowadzi do wyniszczenia ludzkiego organizmu? Pierwsze zapiski promujące wegetarianizm można odnaleźć…w starożytności! Wielu starożytnych filozofów, tj. Pitagoras, Owidiusz, Plutarch, Sokrates, Platon, Plotyn, Pitagoras i Hipokrates, propagowało filozofię wegetarianizmu, opartą nie tylko na bezmięsnej diecie, lecz głównie na pełnym szacunku i miłości w stosunku do zwierząt. W czasach nowożytnych, rozmaici ludzie nauki, artyści, pisarze i filozofowie opowiadali się za poszanowaniem życia zwierzęcego i za rozpowszechnianiem diety wegetariańskiej. Do tej grupy myślicieli możemy zaliczyć tak wybitne osobistości, jak L. Da Vinci, I. Newton, Ch. Darwin, A. Einstein, Voltaire, Montaigne, A. Schopenhauer, J. J. Rousseau, H. Ford, J. W. Goethe, L. Tołstoj, J.S. Mill, F. Kafka, G. B.Shaw, I. B. Singer, M. Twain. Obecnie, wiele znanych osobistości ze świata filmu, literatury czy nauki, takich jak np. Alice Walker, Alex Baldwin, Brigitte Bardot, Drew Barrymore, Kim Basinger, David Duchovny, Brad Pitt, Brooke Shields, Alicia Silverstone, Richard Gere, Daryl Hannah, Woody Harrelson, Billy Idol, Peter Gabriel, Prince, Sinead O'Connor, Ozzy Osborne, Moby, Paul & Linda McCartney, Annie Lennox, Lenny Kravitz, Michael Bolton, Leonard Cohen czy Bob Dylan, stoi na stanowisku popierającym wegetarianizm. Dowodzi to jedynie faktu, że powszechne traktowanie wegetarianizmu jako modnej nowinki kulinarnej, stworzonej przez grupkę odmieńców, jest błędne, ponieważ od setek lat ludzie różnego pokroju uznawali potrzebę bezmięsnego stylu życia, zarówno w aspekcie żywieniowym, jak i myślowym. W oczach wielu ludzi wegetarianizm jawi się jako wymysł ideologiczny, który odbija się niekorzystnie na zdrowiu człowieka. Najczęstszym argumentem przeciwko diecie wegetariańskiej jest brak białka zwierzęcego i aminokwasów, co jednak jest argumentem małej wartości, ponieważ zarówno białko, jak i aminokwasy, nie istnieją jedynie w mięsie. Najwięcej białka roślinnego zawierają rośliny strączkowe, tj. soja, groch, soczewica i fasola, tak jak i zboża (pełnoziarniste pieczywo, płatki śniadaniowe), rośliny zielone (brokuły, szpinak), ryż i orzechy, natomiast białka pochodzenia zwierzęcego dostarczają jajka, mleko i sery. Zalecana dawka białka to 45% dziennego zapotrzebowania na kalorie, przy czym białko pszenicy pokrywa 17% dziennego zapotrzebowania, brokuł 45%, a ryżu 8%, zatem kompletny w białko posiłek można skomponować przez kombinację różnych produktów roślinnych. Biorąc pod uwagę aminokwasy, mięso zawiera ich aż 21, lecz, jak William Rose, angielski specjalista do spraw żywienia dowiódł, człowiekowi do prawidłowego funkcjonowania jest potrzebnych jedynie 8, które można uzyskać z takich produktów roślinnych jak np. ziemniaki i pomidory, i zbożowych, jak płatki owsiane, ryż, czy pszenica.

Zatem możliwym jest stwierdzenie, że wegetarianizm, przy odpowiednim komponowaniu posiłków, dostarcza pełnowartościowego białka zarówno roślinnego, jak i zwierzęcego, pochodzącego z jajek i nabiału, jak i aminokwasów niezbędnych do wiązania białek z węglowodanami. Jeśli chodzi o inne odżywcze składniki, takie jak żelazo, witamina B12, wapń, mogą one być znalezione również w produktach zbożowych (żelazo), drożdżach (witamina B12), zielonych warzywach liściastych (żelazo), warzywach strączkowych (żelazo), suszonych owocach (żelazo, wapń), orzechach (żelazo, wapń), sokach owocowych (B12). Dobrymi źródłami wapnia są również produkty sojowe, tj. mleko i serek tofu.

Ogólnie rzecz biorąc, NIE MA TAKICH SKŁADNIKÓW ODŻYWCZYCH, KTÓRE ISTNIAŁY BY TYLKO W MIĘSIE, a odpowiednia kombinacja poszczególnych produktów roślinnych dostarcza nie tylko dziennej dawki energii, lecz również spełnia dzienne zapotrzebowanie organizmu na białko, aminokwasy, węglowodany, żelazo, wapń i inne minerały i witaminy.

W przeciwieństwie do diety wegetariańskiej, mięsożerny styl życia bazuje na białku pochodzenia zwierzęcego, co stanowi realny problem. Od lat rozmaite instytucje specjalizujące się w zakresie zdrowego odżywiania się człowieka, jak i te skupiające się bezpośrednio na ludzkim zdrowiu, tj. World Health Organization (Światowa Organizacja Zdrowia) sugerują, iż ludzie powinni ograniczyć spożycie białka zwierzęcego, w szczególności tego pochodzącego z mięsa. Dlaczego? Ponieważ przeciętny człowiek spożywa białko w nadmiernych ilościach, co przeczy jego fizjologicznej naturze: nasz organizm zużywa niewielkie ilości białka, nie potrafi go magazynować, długo je trawi, a dodatkowo nie zamienia go ani na węglowodany, ani na tłuszcze. Nadmiar białka jest rozkładany wątrobie i wydalany przez nerki jako mocznik, co staje się przyczyną nadmiernej pracy tych narządów i prowadzi do zmiany tkanki nerkowej i ogólnego pogorszenia funkcjonowania nerek. Ponadto, wraz z moczem wydalane są składniki mineralne, np. wapń, co powoduje formowanie się kamieni nerkowych.

Więc im więcej białka spożywamy, tym bardziej narażamy się na powstanie i rozwój osteoporozy. Tyczy się to głównie białka pochodzenia zwierzęcego, tzn. z mięsa, jajek i nabiału, ponieważ białko roślinne jest łatwiej przyswajalne i szybciej ulega procesowi trawienia, gdyż występuje zazwyczaj z węglowodanami złożonymi. Samo mleko, powszechnie propagowane jako niezastąpione źródła wapnia chroniące przed osteoporozą, wytrąca wapń w skutek wysokiej zawartości białka, a kwas w nim zawarty neutralizuje wapń budujący tkankę kostną!

Nadmiar białka w diecie mięsnej przyczynia się do szeregu chorób, które są popularnie określane mianem „chorób cywilizacyjnych”. Duże spożycie wołowiny i wieprzowiny często skutkuje w powstaniu takich schorzeń jak miażdżyca, nowotwory, zwłaszcza rak odbytu i jelita grubego, choroby metaboliczne, reumatoidalne zapalenia stawów, zwyrodnienia plamki żółtej, zawały serca, cukrzyca, nadwaga i otyłość. Ponieważ jelita człowieka mają 8,5 metra i są dłuższe niż u zwierząt mięsożernych, spożywane mięso zalega w nich dłużej i psując się wytwarza substancje toksyczne, które mogą być przyczyną raka okrężnicy i marskości wątroby. Duże ilości urokinazy i mocznika, zawarte w mięsie, wpływają na wspomniane wcześniej zwiększenie pracy nerek, natomiast cholesterol i tłuszcze nasycone pochodzenia zwierzęcego powodują choroby układu krążenia. Za większość tych problemów wini się mięso czerwone, czyli wieprzowinę i wołowinę, jednakże zamiana mięsa czerwonego na białe, czyli na drób, niewiele pomaga, gdyż ptactwo jest faszerowane antybiotykami służącymi zarówno zwiększeniu masy ciała, jak i zapobiegnięciu chorobom wynikającym z niewłaściwych warunków hodowli.

Wg American Dietetic Association (Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyczne), dieta wegetariańska dostarcza niższego poziomu niezdrowych tłuszczów nasyconych, cholesterolu i białek zwierzęcych, z których każde przyczynia się do nieprawidłowego funkcjonowania organizmu. Ponadto, wyższa zawartość niezbędnego do procesu trawienia błonnika, węglowodanów pochodzenia roślinnego, magnezu, potasu, kwasu foliowego i przeciwutleniaczy (substancji przeciwnowotworowych) wspomaga prawidłową pracę organizmu i zmniejsza ryzyko chorób serca i nowotworów.

Jak widać, stereotypy dotyczące wegetarianizmu nie znajdują potwierdzenia w praktyce i mogą być jedynie wygłaszane przez osoby, które nigdy prawdziwie nie zainteresowały się tą tematyką i jej nie zgłębiły. Filozofia wegetarianizmu jest równie wiekowa jak ludzka mięsożerność, o czym świadczą opinie zarówno starożytnych, jak i nowożytnych przedstawicieli nauki, filozofii, literatury i sztuki, jak również wielu współcześnie żyjących, sławnych i zupełnie anonimowych ludzi. Aspekt zdrowotny wegetarianizmu jest jedną z głównych przyczyn motywujących przejście na tę dietę, ponieważ odciąża ona organizm od szkodliwych substancji zawartych w mięsie, a zastępuje je składnikami bardziej naturalnymi, które usprawniają działanie zarówno naszego ciała, jak i umysłu, ponieważ sposób, w który się odżywiamy określa całokształt naszego samopoczucia. Jednakże, kolejną bardzo istotną pobudka do zmiany własnej mięsożerności jest kwestia moralności: szacuje się, że rocznie na mięso zabija się 24 miliardy zwierząt!!! Jest to nie tylko nadprodukcja, która widoczna jest w postaci zawalonych produktami mięsnymi z ograniczoną przydatnością lodówek hipermarketów, lecz również niepotrzebne cierpienie CZUJĄCYCH ISTOT, które są sztucznie rozmnażane, hodowane w nienaturalnych warunkach, i zabijane, nieraz bez zachowania obowiązujących norm humanitarnego uśmiercania zwierzęcia. Wegetarianizm ma realny wpływ na losy tysięcy zwierząt, ponieważ ilość zabijanych zwierząt zmniejsza się wraz ze wzrostem liczby wegetarian. Każda osoba przestająca wspierać przemysł mięsny wnosi swój wkład w ratowanie zwierząt, które CZUJĄ BÓL TAK SAMO, JAK MY – czego wielu z nas zdaje się być nieświadomym.

Oprócz aspektu zdrowotnego i moralnego istnieją również dwa inne, mniej rozpowszechnione źródła motywacji wegetarian: aspekt ekologiczny i ekonomiczny. Pierwszy z nich podkreśla negatywny wpływ przemysłu mięsnego na środowisko naturalne, natomiast drugi wskazuje na mięsożerność krajów wysokorozwiniętych jako bezpośrednią przyczynę głodu i biedy krajów rozwijających się, tzw. Krajów Trzeciego Świata. Przemysł hodowlany powoduje degradacje środowiska naturalnego, ponieważ w celu uzyskania nowych terenów pod pastwiska dla zwierząt, które następnie będę zjedzone przez ludzi, jak i pod uprawę roślin pastewnych, które służą za paszę tym zwierzętom, wycina się ogromne połacie lasów w Ameryce Południowej, Azji i Afryce. Jednocześnie, przestrzeń życiowa zwierząt, które pierwotnie zamieszkiwały te lasy kurczy się, co skutkuje w ich powolnym wymieraniu. Ponadto, zwierzęta pasące się na terenach pastewnych zanieczyszczają powietrze dużymi ilościami wydalanego metanu, co przyczynia się do efektu cieplarnianego, zaś ścieki z hodowli i z rzeźni zanieczyszczają rzeki, oceany i wody gruntowe.

Aspekt ekologiczny wegetarianizmu wiąże się bezpośrednio z aspektem ekonomicznym: produkcja mięsa jest najbardziej nieefektownym systemem wytarzania żywności, gdyż na 10kg soi przeznaczonych dla bydła otrzymuje się 1kg mięsa, do wytworzenia którego przeznacza się 100,000 litrów wody! Dla porównania, dzienna porcja warzyw wymaga zużycia ok.100 litrów wody! Ponadto, duża część z 75% ziarna przeznaczonego na pasze dla zwierząt w USA i UE pochodzi z Krajów Trzeciego Świata, w których panuje głód! Szacuje się, że 80% głodujących dzieci pochodzi z krajów, które eksportują ziarno na pasze dla zwierząt, w ramach spłaty długu zaciągniętego u państw zachodnich przez byłych dyktatorów tych państw. Wg obliczeń, obszar o powierzchni pięciu boisk futbolowych może wyżywić 2 osoby mięsożerne, 10 ludzi jedzących kukurydzę, 24 spożywających zboża i 64 – soję. Zatem gdyby przeznaczyć zboża krajów rozwijających się na bezpośrednią konsumpcję dla ludności tych państw, skala głodu zmniejszyłaby się znacznie – do tego jednak potrzebne jest ograniczenie mięsożerności krajów wysokorozwiniętych. Nielogicznym jest, że znaczna część kultury zachodniej umiera w skutek chorób cywilizacyjnych, wywodzących się po części z ich mięsożerności i nadmiaru pożywienia, podczas gdy miliony ludzi umiera z niedoboru jedzenia, tak podstawowego jak zboże, czy produkty roślinne.

Zatem przed wydaniem pospiesznej i pełnej uprzedzeń opinii na temat niezgłębionej przez siebie filozofii wegetarianizmu, obejmującej nie tylko aspekt zdrowotny, lecz też etyczny, ekonomiczny i ekologiczny, lepiej jest zastanowić się na chwilę nad własnym stylem odżywiania się i jego konsekwencjami i porównać go z realną alternatywą, która nie tylko służy naszemu zdrowiu, lecz także oszczędza życie setek zwierząt, pomaga w walce z ludzkim głodem i ogólną biedą Krajów Trzeciego Świata i przyczynia się do ochrony środowiska. „Można wybierać: jeść mięso, czy nie, ale prawdziwy wybór jest możliwy tylko, gdy zna się fakty”.

NIEWYGODNA PRAWDA (Let's "scream for those who can't speak"!)

27 bilionów zwierząt jest zabijanych rocznie w przemyśle mięsnym. Wiele z nich nie umiera nawet w rzeźni, lecz w trakcie ich marnej, bolesnej egzystencji w zakładach lub farmach hodowlanych, lub podczas nieludzkiego transportu. Okrutna i odrażająca śmierć okazuje się być dla niektórych wybawieniem. Wszystko to tylko po to, byśmy mogli kupować pięknie opakowane, nienaturalnie kuszące wyglądem i ceną porcje mięsa, które w rzeczywistości przesiąknięte są antybiotykami, hormonami, a nawet komórkami rakowymi.

Nie jest to stwierdzenie obce osobie, która choć raz w życiu zastanawiała się nad sensem jedzenia mięsa, czy też wspierania przemysłu hodowlanego, który obecnie przypomina jeden wielki obóz zagłady dla zwierząt. Jednak nadal pozostaje ono obce tym, którzy nie roztrząsają rzeczywistości i wierzą, że serwowane im przez rozmaite źródła informacje i zapewnienia o humanitarnym zabijaniu zwierząt są prawdą. Prawda jednak jest "nieco" inna - zwierzęta, które wykazują się takimi samymi zdolnościami odczuwania bólu fizycznego, a nawet psychicznego, jak my, doświadczają cierpień nie mieszczących się w głowie racjonalnie myślącego człowieka. Gdyby w podobnej sytuacji znaleźli się ludzie, sprawa natychmiast nabrałaby tempa za sprawą zjednoczonych sił organizacji broniących praw człowieka i zwykłych obywateli. Gdy jednak od wielu lat w tej sytuacji są zwierzęta, koncerny mięsne i przekupieni politycy stanowczo uniemożliwiają obrońcom praw zwierząt i pojedynczym osobom zdziałanie czegokolwiek. Najważniejsze są zyski i pieniądze, przesączone w większości niewyobrażalnym cierpieniem i degradacją zwierzęcej godności i życia. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że obecny chów zwierząt mało ma wspólnego z tym, co niektórzy jeszcze pamiętają z dzieciństwa. Obraz krówki beztrosko pasącej się na zielonej trawce, z cielakiem u boku, świnki radośnie tarzającej się w chlewiku, czy kur grzebiących w ziemi i gdaczących z ciekawości to niestety rarytas w rzeczywistości hodowlanej dwudziestego pierwszego wieku. Dzisiejsze zwierzaki doświadczają gehenny, która nieraz porównywana jest do cierpienia ludzi w obozach koncentracyjnych - w obu przypadkach cierpienie jest wręcz nieludzkie, a samo życie zostaje zdegradowane do produktu. To, co przed laty wstrząsnęło całym światem, teraz jest powszechnie akceptowanym elementem rzeczywistości.

Badania udowodniły, że kurczaki są bardziej inteligentne od psów, kotów, a nawet niektórych człekokształtnych. W swoim naturalnym środowisku, kura uczy swoje kurczaki rozmaitych nawoływań, zanim jeszcze się wyklują! Gdaka do nich delikatnie, gdy je wysiaduje, a one ćwierkają do niej i do siebie nawzajem w środku skorupek.

NIESTETY, KURCZĘTA W PRZEMYŚLE MIĘSNYM NIGDY NIE SPOTYKAJĄ SWOICH MATEK

Zwierzęta "żyjące" w przemyśle hodowlanych doświadczają różnych cierpień: są okaleczane, bite, stłaczane w niesamowitych ilościach, nienaturalnie więzione i karmione, chore…Od momentu swoich narodzin ich życie to pasmo cierpień, prowadzące do równie odrażającej śmierci. Przykładowo, dawniej biegającej po trawie kurze/indykowi w chowie klatkowym przysługuje powierzchnia kartki A4, na której nie jest nawet w stanie rozłożyć skrzydeł. Stłoczone kury dziobią się wzajemnie, dlatego obcina się im dzioby, bez jakiegokolwiek znieczulenia. Ponadto, powoduje to u nich deformację mięśni i kości. Gdy z ich jajek wykluwają się młode, dziewczynki są automatycznie przeznaczane a. do produkcji jajek, b. do produkcji mięsa. W przypadku b, w zakładzie żyją jakichś 5-6 tygodni, podczas których są intensywnie przekarmiane by osiągnąć jak największą masę, co powoduje u nich choroby stawów, czy kośćca. Dodatkowo są karmione antybiotykami i innymi lekami, by zapobiegać szerzeniu się chorób, powodowanych głównie przez nadmiernie stłoczenie i nienaturalne warunki hodowli (choroby układu oddechowego, odparzenia skórne powodowane amoniakiem z odchodów, zapalenia oskrzeli, spadek odporności). Wywieszane do góry nogami, są podpinane do maszyny jednej maszyny, trzymającej je w tej pozycji, podczas gdy druga obcina im głowy. Nieraz nieodpowiednio, co powoduje dalsze cierpienie zwierzęcia, aż do wykrwawienia. Jeśli chodzi o małe, męskie kurczaczki, to nie mają szans by doświadczyć jakiegokolwiek życia: zazwyczaj są oni duszeni zaraz po wykluciu, lub wrzucani żywi do specjalnej miażdżarki. Natomiast wysłużone kury idą na mięso po około 2 latach.

Naukowcy w Zjednoczonym Królestwie odkryli, że krowy lubią rozwiązywać problemy i nawet doświadczają momentów "Eureka!", gdy odnoszą w czymś sukces (ich bicie serca przyspiesza, adrenalina płynie szybciej a one same podskakują!). Krowy porozumiewają się także w rozmaity sposób, co czyni ich stada podobnymi do stad wilków, w których znajdują się również osobniki typu alfa oraz nawiązują się wieloletnie przyjaźnie. 

NIESTETY, KROWY W ZAKŁADACH PRODUKCYJNYCH NIE SĄ W STANIE POROZUMIEWAĆ SIĘ NORMALNIE I DOŚWIADCZAĆ JAKICHKOLWIEK MOMENTÓW RADOŚCI

Nie tylko kury i kurczęta przeżywają gehennę w fabrykach śmierci. Życie krów nie jest dużo lepsze: spędzają one całe swoje życie w zatłoczonych stodołach, lub ogrodzonych terenach, babrając się w błocie i swoich odchodach i często nie doświadczając nawet widoku słońca. Są one systematycznie zacielane, gdyż wówczas produkują one więcej mleka - co jest oczywiście niezgodne z ich naturą. Często chorują więc na stany zapalne wymion, sutków i różne inne choroby (zapalenie płuc, odwodnienie, wycieńczenie z ciepła), dlatego podaje im się hormony. Podczas życia są one okaleczane w rozmaity sposób: poprzez oznaczanie, kastrację, czy też odcinanie rogów, wszystko oczywiście bez środków znieczulających, gdyż tak jest prościej i taniej. Gdy krowa się ociela i ma jałówki, rozwiązania są dwa: przeznaczane są one od razu na produkcję mleka, czyli czeka je los ich matek, lub na produkcję podpuszczki, która jest nieodłącznym składnikiem 90% serów twardych (żółtych). Gdy jednak ma ona byczki, są one od razu przeznaczane na mięso, czyli uwielbianą przez wielu cielęcinę. Żeby jednak taka "cielęcinka" powstała, byczki są przywiązywane na kilka miesięcy łańcuchami do kojców, które są tak małe, że nie potrafią się w nich nawet ruszyć! Podaje im się również odżelaźnioną papkę, by w ten sposób uczynić ich mięso kruchym i smaczniejszym. Nieraz są one doprowadzane do anemii i dodatkowo bite - to także podnosi walory mięsa…Wracając do ich matki: gdy ta się wysłuży, po 4-5 latach, jest wysyłana do rzeźni - oczywiście na hamburgery, bo na nic innego się już nie nadaje…

Świnie są bardziej inteligentne od psów i tak samo przyjazne, wierne i uczuciowe. Potrafią grać w filmach dużo lepiej niż psy, a nawet niektóre człekokształtne (zobacz video na VegCooking.com). Ich rozwój kognitywny, jak określa profesor Donald Broom ze Szkoły Weterynaryjnej Uniwersytetu Cambridge, jest dużo wyższy niż u psa i trzyletniego dziecka. 

NIESTETY, ŚWINIE W PRZEMYŚLE HODOWLANYM NIE MAJĄ SZANS OKAZAĆ SWOJEJ INTELIGENTNEJ, UCZUCIOWEJ NATURY 

A jednak sytuacja świń w zakładach śmierci jest równie niewesoła: są one wtłaczane w metalowe kojce, tak małe, że również nie potrafią się obrócić, czy ułożyć wygodnie. Toną we własnych odchodach, a gdy układane są piętrowo (co jest również do zaobserwowania w niektórych "zakładach produkcyjnych"), również w fekaliach swoich współwięźniów. W skutek tego stłoczenia nieraz zwyczajnie tracą zmysły…Są kastrowane, obcina się im uszy, zęby i ogony, bez jakiegokolwiek znieczulenia. Nawet gdy umierają doświadczają piekielnych cierpień: nieraz nieprawidłowo ogłuszone są wrzucane do wrzącej wody, która zmiękcza ich skórę i usuwa włosy, ułatwiając pracę rzeźnikom. Nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić czym może być śmierć prze ugotowanie…

 

LEPSZA NIEWYGODNA PRAWDA OD WYGODNEGO KŁAMSTWA?

TO JEST PRAWDA…A raczej mały jej wycinek, do którego nielicznym udało się dotrzeć. To prawda, która musi ujrzeć światło dzienne i dotrzeć do powszechnej świadomości jako wyraz ludzkiej bezwzględności i zupełnego wyrachowania, które przedkłada brudny pieniądz nad cierpienie żywej istoty. Niewinne cierpienie i zarazem bezsilność. Tylko niektórzy ludzie skłonni są podejmować decyzję o takim stopniu okrucieństwa, tylko niektórzy zdolni są te decyzje urzeczywistniać. Nie pora tu osądzać, ważne jest, że większość z nas wyraża i - miejmy nadzieję - wyrazi sprzeciw. W różny sposób: przestając kupować mięso, mleko i inne produkty odzwierzęce w supermarketach, po śmiesznie taniej cenie i o śmiesznie niskiej jakości, zaczynając wspierać lokalne gospodarstwa, gdzie zwierzęta mają zapewnione godziwe warunki do życia i godną śmierć, a może nawet odrzucając spożywanie mięsa i/lub mleka, serów itd.? Decyzja należy do Ciebie, konsumencie, tak jak i refleksja przed jej podjęciem - każdy z nas może zmienić politykę koncernów mięsnych przez codzienny wybór tych "produktów", które nie oznaczone są metką zwierzęcego, niewyobrażalnego cierpienia.